Po sukcesie, moim zdaniem oczywiście, Maliniaka (na razie piękny przejrzysty kolor, smak i zapach świeżego winka), przyszedł czas na Wiśniak. Nie jest to może tradycyjny Miód Pitny, którego produkcję też mam zamiar się zająć w przyszłości, ale na pewno trunek ciekawy, wymagający trochę pracy, która zostanie wynagrodzona niebanalnym smakiem i aromatem.
Oryginalny przepis podawałem już wcześniej przy okazji Maliniaka, a zatem przypomnę tylko współczesny: na litr wyciśniętego soku z wiśni dajemy jedną szklankę płynnego miodu (patoki).
Zrobienie Wiśniaka jest prostsze niż kolegi Maliniaka, dlatego, że wiśnie mają duże pestki i nie trzeba przeciskać ich przez worek muślinowy albo ściereczkę. Owoce można po prostu ubić tłuczkiem na durszlaku, ja tak robiłem i uzyskałem bardzo dożo soku.
Wykonanie:
Wyciskamy sok z owoców i dolewamy do niego miód. Wygląda to mniej więcej tak:
Następnie wszystko mieszamy i odstawiamy na około 3 tygodnie. Całość będzie się gwałtownie burzyć, pianę należy codziennie zebrać, po około 2 tygodniach fermentacja powinna zwolnić. Dajemy jeszcze tydzień, aby płyn się wstępnie sklarował, filtrujemy pierwszy raz, przelewamy do butelek i odstawiamy na rok. Warto jeszcze w międzyczasie, jeśli to będzie konieczne, przefiltrować jeszcze raz w przeciągu tego roku Wiśniak będzie wtedy smaczniejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz