środa, 9 września 2015

Miód Trójniak



Podekscytowany tematem miodosytnictwa, postanowiłem zrobić samemu taki trunek. Na początku było czytanie, potem zbieranie surowca i dodatków, a na koniec nastawienie wymarzonego pierwszego miodu. Dodam jeszcze, że koniecznym było popróbowanie miodów sklepowych, ale mam nadzieje, nie dorównają domowym pysznościom ;-)


  Przepis na trójniak:
jedna część miodu
dwie części wody

  Mój przepis:
2,8 l miodu, 
5,6 l wody
opakowanie drożdży  (7gram)
opakowanie pożywki  (7gram)
10 g kwasku cytrynowego
wiórki dębowe
 

Jak się okazuje nie jest to takie proste, ale też nie trudne.
Najpierw należy zabierać porządny miód, trzeba uważać, żeby nie kupić jakiegoś chińskiego, który jak się okazuje nietrudno kupić w dzisiejszych sklepach hipermarketach.
Potem szykujemy wszystkie dodatki, drożdże, pożywkę, kwas cytrynowy, płatki dębowe, ale te dodaję później.

  Wykonanie:
Mój pierwszy miodek pitny postanowiłem zagotować (sycenie miodu). Cały miód, który jeszcze był patoką wlałem do garnka dziewięciolitrowego, wygląda to naprawdę imponująco, ile to by można posmarować kanapek?!, dolałem wody i kwasku cytrynowego (moje proporcje to: 2,8 do 5,6). Następnie wszystko gotuję, zajmuje to trochę czasu, ale zabawa przednia. Co jakiś czas zbieram pianę. Jak już brzeczka (mieszanina miodu i wody) się zagotuje odstawiam do wystygnięcia. Gdy brzeczka wystygnie przygotowuje drożdże, u mnie były to Fermivin PDM i 100 ml wody o temperaturze 35 stopni Celsjusza, mieszamy i czekamy 20 min (...) Wybór tych akurat drożdży padł dzięki lekturze strony Łódzki Klub Winiarzy. W taki sam sposób należy przygotować pożywkę dla drożdży: 100 ml ciepłej wody i pożywka, u mnie Kombi z Biowinu. 
Wszystko, czyli brzeczkę, kwas, drożdże i pożywkę wlewam do balona, zakładam rurkę fermentacyjną i odstawiam najlepiej do pomieszczenia o temperaturze 18 stopni Celcjusza. Zalecam mieszać miód kilka razy dziennie, aby żywe komórki droższy rozprowadziły się w balonie równomiernie. Po tych czynnościach powinna nastąpić gwałtowna fermentacja, bulgotanie wody w rurce i takie tam... U mnie niestety, fermentacja zachodzi bardzo powoli, nie pomogło dodanie dodatkowej porcji drożdży i pożywki (...) nie mniej, co cieszy poziom cukru trochę zmalał, wydobywa się CO także teoretycznie wszystko działa poprawnie, wyczuwa się też przyjemny zapach miodku, a nie jakiegoś kwachu. Także jestem dobrej myśli.

Przy okazji produkcji miodku warto zaopatrzyć się w takie urządzenie, pokazuje jak ubywa nam cukrów, a co za tym idzie przybywa alkoholu ;-)
Jak już wszystko zostanie sprawdzone: poziom cukru, bulgotanie ustaje, co wg internetów trwa około 5-6 tygodni, zlewam miód znad osadu, osad (martwe drożdże i inne farfocle wylewamy) balon płuczę i czysty miód wlewam z powrotem. Teraz dodaję wiórki dębowe i odstawiam na kolejne 5-6 tygodni, trunek nasz dostanie piękny aromat i kolor. Znów powtarzam zabieg zlewania, miód przy okazji jeszcze bardziej nam się wyklaruje. Po roku pitny miodek zlewam do butelek.

  Teoria:
Czyli jak powstaje to co powoduje przyjemne szumienie w głowie, mimo, że tego czegoś nie dodajemy na początku:

C6H12O6 ----> 2C2H5OH + 2CO2 +24 kcal (100 kJ) 

W opisywanym eksperymencie widzę, jak pięknie pracują drożdże winiarskie produkując alkohol, nie jest to może kuchnia molekularna, ale fermentacja jest bardzo ciekawym procesem, nie tylko w produkcji domowych trunków.


Po dwóch miesiącach wygląda to mniej więcej tak:
  


Ucz się i ucztuj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz