Ponieważ jestem fanem połączenia pomarańczy i kawy gdy trafiłem na przepis Francuskiej 44, od razu zapragnąłem ją zrobić. Rzecz się miała oczywiście pod koniec tamtego roku, więc w klimacie jeszcze świątecznym. Smak i zapach pomarańczy (jak to śpiewał pięknie Tadeusz Woźniak) kojarzy mi się z odpoczynkiem i świątecznym nastrojem, a do tego kawusia?! Pyszotka :-D
Tak też powstała moja wersja Francuskiej (wzmocniona).
czyli:
Bierzemy dorodną najpiękniejszą pomarańczę, do tego najlepszą na świecie kawę (ta jest najlepszą, która znajdziemy w pobliskich delikatesach, bo łatwo o ziarenka nie jest;)
czyli:
Bierzemy dorodną najpiękniejszą pomarańczę, do tego najlepszą na świecie kawę (ta jest najlepszą, która znajdziemy w pobliskich delikatesach, bo łatwo o ziarenka nie jest;)
Przygotowujemy stanowisko pracy i do dzieła, w każda dziurkę (a jest ich 45, na tym polega moja wersja wzmocniona Francuskiej 44) musi trafić jedno ziarenko kawy.
Po tych całych operacja wszczepienia kawy w pomarańcze zostało najgorsze, włożyć pomarańcze do słoika. Co w ty trudnego zapytacie, ano to, że średnica pomarańczy jak się okazało, jest mniejsza niż średnica słoika :/ Na szczęście siłą... (perswazji...) udało się nakłonić pomarańczę do wejścia do klatki, tzn do szkła!
Po tym wszystkim zostało tylko zalanie owocu spirytusem rozrobionym z wodą i syropem cukrowym. Odstawiamy na 45 dni, co jakiś czas (raz an tydzień) mieszając słojem.
Po tym czasie nalewkę filtrujemy, i zlewamy do butelek (w moim przypadku do butelki po oranżadzie 1L, którą wszystkim nalewkowatym (to słowo podpowiedziało się w słowniku;) polecam). W myśl zasady im dłużej stoi tym lepsza, delektujemy się smakiem.
Dla wytrwałych, przepis:
Jedna dorodna pomarańcza
45 ziarenek kawy
0,5 L spirytusu
2 szklanki wody (jedna do alkoholu, druga do syropu)
1/2 szklanki cukru (na syrop).
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz