Porter wywodzi się z Anglii, robiony z trzech gatunków piw: pale, mild i brown, chętnie konsumowany przed londyńczyków XVIII wieku. Popularności nie stracił do dzisiejszych czasów.
Z zamiarem zrobienia Porterówki nosiłem się od dłuższego czasu, ale jakoś nie wydawała mi się jakaś ekstra, dopóki o tym nie usłyszałem na własne uszy. Tak informację i przepis zdobyłem drogą ustną. Ciekawostka, podobnego przepisu nie znalazłem w książkach i interenetach, tak też postanowiłem go wypróbować sam.
Przepis i wykonanie bardzo proste i ku mojemu zdziwieniu, wszystko szybko trwa tak też przygotowujemy:
- jedno piwo porter
- pół szklanki cukru (ew. szklanka, jak ktoś lubi słodkie)
- laskę wanilii lub cukier wanilinowy
- pół litra spirytusu
Mieszamy ...
...mieszamy, mieszamy ...
...jak cukier lekko się rozpuści dodajemy do niego wanilię i ... mieszamy dalej.
Wanilia, a właściwie jej małe czarne ziarenka pozostają wszędzie, dlatego najlepiej ograniczyć do minimum liczbę wykorzystywanych naczyń.
Gdy cukier w pełni się skarmelizuje, należy go trochę ochłodzić (ciągle mieszając), potem po małym łyczku (proszę nie podpijać!) dolewać do garnka, ciągle... Wiadomo :)
Jak już cały Porter się wmiesza w karmel odstawiamy na chwilkę, żeby jeszcze wystudzić i wlewamy alkohol. Ku mojemu zdziwieniu spirytus nie miesza się od razu z roztworem, tylko zbiera na górze, ale mieszanie (słowo-klucz dla porterówki) naprawia wszystko. Koniec. Odstawiamy na trzy dni, potem filtrujemy, odstawiamy na trzy miesiące i smacznego :D
Gotowa porteróweczka + oczywiście etykieta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz